Uwaga!


Wszystkie teksty zawarte na blogu Aleksandrowe myśli, chronione są prawem autorskim [na mocy: Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994r o prawie autorskim i prawach pokrewnych]. Kopiowanie treści, choćby fragmentów oraz wykorzystywanie ich w innych serwisach internetowych, na blogach itp itd wymaga pisemnej zgody autorki bloga.

Translate

Łączna liczba wyświetleń

Ukochany miś z dzieciństwa, czyli...Miś zwany Paddington, Michael Bond



Moja przyjaźń z Misiem Paddingtonem trwa już dwadzieścia siedem lat. A zaczęła się pewnego pochmurnego jesiennego dnia, który przywitałam gorączką, kaszlem i katarem. Moja mama by zapewnić mi rozrywkę na ten trudny chorobowy czas, kupiła mi książeczki z przygodami zabawnego, peruwiańskiego misia, który wyemigrował do Londynu. Na zdjęciu jest właśnie ta publikacja, którą najpierw zachowałam dla siebie na gorszy humor, a teraz dotrzymuje towarzystwa moim synom.

Ale wróćmy do Misia Paddingtona. To przemiły niedźwiedź, który poszukuje nowego domu. Z mrocznych ostępów Peru, jako pasażer na gapę, trafia na stację kolejową Paddington w Londynie. Tam znajduje go rodzinka Brown, która przygarnia emigranta i oferuje mu dom oraz przyjaźń. Miś odwzajemnia ich uczucia, przywiązuje się i mocno angażuje w życie rodziny. Co przynosi zabawne i nieoczekiwane konsekwencje.

"Miałem mnóstwo przygód. Wciąż mi się coś przydarza. Należę do tych niedźwiedzi, którym trafiają się rozmaite historie."

I to święta prawda. Miś Paddington niechcący nabałagani przy kąpieli, narozrabia na stacji metra, wywoła sensację w domu towarowym i stanie się odkryciem w światku amatorskich artystów malarzy. Jego zachowanie jest tak uroczo naiwne, że nie budzi wściekłości a raczej czułość, tkliwość, sentymentalizm. Za to go uwielbiam. Nie próbuje być człowiekiem ale pozostaje misiem i stara się odnaleźć w nowym środowisku, czasami pełnego pułapek.

Czy jest możliwa przyjaźń pomiędzy człowiekiem a niedźwiedziem? Michael Bond udowadnia, że tak. Sprawia także, że każde dziecko chce mieć własnego Paddingtona i przeżywać takie przygody, jak te opisane w książeczce. Sama jestem tego przykładem. Długo marzyłam i wyobrażałam sobie możliwe zabawy i śmieszne sytuacje.

I właśnie po to istnieją książki, by pobudzać wyobraźnię i zmuszać do kreatywnej zabawy.

Miś Paddington to cudowny przyjaciel dla każdego dziecka :) Idealny na dziecięce smutki i twórca radości :)

Teraz Paddingtona można nie tylko czytać ale i oglądać :) Ja na pewno przyjrzę się ekranizacji kultowej już bajki dla dzieci :)








"Miś zwany Paddington" Michael Bond, tł. Kazimierz Piotrowski, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1988








* zdjęcie misia pochodzi z ksiażki. Rysunek jest autorstwa Peggy Fortnum. 





Czytaj dalej...

Tajemnica dziewczynki ze zdjęcia, czyli...Nie mów nic, Barbara Freethy



Twórczość Barbary Freethy nie jest mi obca. Miałam przyjemność poznać ją wraz z książkami z serii Zatoka Aniołów. Urzekła mnie wtedy całkiem dobrym warsztatem, lekkim piórem, umiejętnością przyciągania uwagi do opisywanych miejsc i bohaterów oraz ciepłym tonem, którym opatulała swoje opowieści, czyniąc je przyjemną rozrywką i doskonałym relaksem. Kiedy otrzymałam propozycję opiniowania najnowszej powieści pisarki, ucieszyłam się jak dziecko w oczekiwaniu na słodki przysmak.

"Nie mów nic" to odrębna powieść i nie ma żadnych punktów stycznych z książkami o Zatoce Aniołów. Tym razem pochylimy się nad pewną starą fotografią, która zachwiała życiem młodej kobiety. Dwudziestopięcioletnia Julia stoi na rozdrożu i nie wie w jakim ma ruszyć kierunku. Pół roku temu straciła ukochaną mamę, a tym samym poczucie bezpieczeństwa, spokoju, stabilizacji. Nie jest pewna czy uczucie jakim darzy swojego narzeczonego jest prawdziwą miłością, litością, podziękowaniem za wsparcie czy ucieczką od problemów. I właśnie zdjęcie z wystawy, przedstawiające małą, smutną, samotną dziewczynkę z moskiewskiego sierocińca, tak bardzo do niej podobną, zmusza ją działania. Chce dowiedzieć się kim jest sfotografowane dziecko i czy może być z nią spokrewnione...

Zdjęcie jest cienką granicą, za którą skrywane są tajemnice rodzinne dużego kalibru, mającego znaczenie i mogącego zagrozić życiu kilkoro ludzi. Jak można się domyśleć nie będzie łatwo rozwikłać tajemnicę i dotrzeć do informacji długo zacieranych i wymazywanych z pamięci postronnych świadków. Samej Julii nigdy nie udałoby się dotrzeć do źródła, dlatego ma sojusznika w postaci przystojnego fotografa, z gatunku tych złych i niebezpiecznych mężczyzn, którzy najbardziej pobudzają wyobraźnię skromnych, nieśmiałych dziewczątek. Razem odkrywają karty historii i docierają do zaskakującego sedna. Sylwetki bohaterów nie zaskakują. Mimo to Barbara Freethy dobrała ich i "uszyła" na miarę dobrej powieści rozrywkowej. Jest przyciąganie, jest chemia. Fabuła jest poruszająca, czasami dowcipna, a momentami przyspiesza bicie serca.

Barbarze Freethy udało się zwodzić czytelnika i zaproponować mu zagadkę spójną, logiczną i w dużej mierze wiarygodną. Wiadomo, że powieść rządzi się swoimi prawami i wiele z przedstawionych decyzji, podróży, biurokracji zostały uproszczone, tak by akcja rozwijała się prężnie i żwawo parła do przodu. Jestem w stanie przymknąć na to oko bo autorce udało się przyciągnąć moją uwagę i utrzymać ją tak długo by szczęśliwie dotrzeć do finału. Z niecierpliwością przewracałam kartki by jak najszybciej znaleźć poszukiwaną prawdę. Z ulgą  mogę donieść, że odnalezienie jej przyniosło mi satysfakcję oraz zadowolenie z przyjemnego spożytkowania czasu wraz z lekturą.

"Nie mów nic" to doskonały wybór gdy liczycie na prostą ale nie banalną rozrywkę, w której przeszłość domaga się sprawiedliwości.






"Nie mów nic" Barbara Freethy, tł. Anna Pajek, BIS, Warszawa 2014






Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pani Lidii reprezentującej wydawnictwo BIS. Dziękuję za okazane zaufanie :)






Czytaj dalej...

Mroczne, kontrowersyjne eksperymenty, czyli...Trupiarz, Ian Weir

ALEKSANDROWE MYŚLI POLECA* ALEKSANDROWE MYŚLI POLECA* ALEKSANDROWE  MYŚLI POLECA


Oszukać śmierć, wyrwać duszę z jej kościstych rąk i wskrzesić ją, przywrócić do życia to marzenie medyków i naukowców na całym świecie, od tysięcy lat. Wczesne eksperymenty lekarzy przeprowadzanych na zwłokach zdobytych w największym sekrecie, budziły przerażenie i masową histerię wśród społeczeństwa. Współcześnie, z pomocą coraz to nowocześniejszej aparatury, każdego dnia  przesuwamy granicę pomiędzy życiem i śmiercią. A kolejne doniesienia ze środowiska medycznego przyjmujemy ze zrozumieniem, ulgą, entuzjazmem, uznaniem. Bo przecież chcemy żyć długo i najlepiej szczęśliwie :) Nic więc dziwnego, że temat śmierci, ożywiania zmarłych rozpala wyobraźnię pisarzy, scenarzystów, reżyserów i nas zwykłych zjadaczy chleba.

Ian Weir również uległ fascynacji badań naukowych nad esencją życia, niewidzialnej granicy pomiędzy światami i dowodu na to, że nasze istnienie jest czymś więcej i nie traci znaczenia wraz ze śmiercią.

"Trupiarz" to specyficzna spowiedź Williama Starlinga, dziewiętnastoletniego asystenta chirurga i ocena czasów, w którym przyszło mu żyć. A nie był to łatwy okres w historii Wielkiej Brytanii. Właśnie skończyła się wojna z Napoleonem, która pochłonęła ofiarę życia tysięcy młodych mężczyzn. Gospodarka, społeczeństwo próbuje wrócić do równowagi i zamiast tragedii śmierci, skupić swoją uwagę na pięknie życia. Zgłębić jego naturę próbuje charyzmatyczny Dionysus Atherton, który w imię nauki nie obawia się eksperymentować na zwłokach wykopanych z miejscowych cmentarzy, rękami bezlitosnych trupiarzy. Jednak jego praca budzi zastrzeżenia moralne, przerażenie, masową histerię bo jej efektem jest człowiek, który nie ma prawa stąpać po ziemskim padole. Czy to sprytna sztuczka wpływowego anatoma, a może spełnienie marzeń o nieśmiertelności? Czy Will znajdzie odpowiedź na to pytanie? Co przyniesie poznanie prawdy?

"Czas wydaje się nieskończony, aż do chwili, gdy przestaje być."

"Trupiarz" to moja bajka. Lubię takie historie gdzie dreszcz niepokoju, odrobina przerażenia, szczypta makabrycznych wizji, potwornych zbrodni miesza się z brawurą, nieomylnością swoich dokonań, wiarą we własną wielkość. Jeżeli dodać do tego dokładny, drobiazgowy research pisarza, ogrom pracy włożonej w stworzenie realnych, złożonych postaci w wielowymiarowej, intrygującej historii osadzonej w czasach wiarygodnie historycznie i mentalnie, to ja mogę jedynie achać , ochać i wczytywać się, aż do zatarcia liter.

Ian Weir przedstawił wielowarstwowe społeczeństwo rządzące się własnymi prawami i pragnieniami- od bogatych domów w dzielnicy Mayfair, poprzez środowisko lekarskie, po nędzne speluny i lunapary w najpodlejszych zakątkach Londynu. Razem z trupiarzami wkraczamy w niebezpieczny świat korupcji i przemocy. Medycy odkrywają przed nami kulisy swego zawodu, gdzie wśród wrzasków, bólu, cierpienia pozwalają na obserwację rozwoju nauki i medycyny. Wśród grabieży, śmierci, rozkładu rozgrywają się ludzkie dramaty: życie w poczuciu winy, poszukiwanie siebie wśród zależności krwi i genów, nieodwzajemniona miłość, dręczące koszmarne obrazy wojny, zbrodnia, strata.

I XIX wieczny Londyn. Ach ten Londyn. Mroczny, klimatyczny, surowy. Z jednej strony stojący na straży prawa by z drugiej kpić z niego w żywe oczy. Bród, smród, kanały pełne martwych zwierząt, wulgarny nierząd na resztkach z pańskiego stołu. Samotność i drwina w dziecięcych przytułkach oraz narkotyczne wizje upadłych dam. Cudowna mieszanina tego co dobre i złe, białe i czarne, niewinne i grzeszne, moralne i rozpustne.

"Trupiarz" to książka nasiąknięta atmosferą powieści gotyckiej- mroczna tajemnica, bezduszna śmierć, szlachetny bohater i wygórowana cena za dążenie do poznania prawdy.






"Trupiarz" Ian Weir, tł. Agnieszka Śmiechowska, PWN, Warszawa 2014





Czytaj dalej...

Ponownie wkręcona w tryby nienawiści, czyli...Oddychając z trudem, Rebecca Donovan


"Powód by oddychać" to książka, która poruszyła serca wielu czytelniczek. Otworzyła oczy na cierpienie, którego często w pędzie życia nie dostrzegamy wokół siebie. Dała nadzieję, że miłość i przyjaźń nie są tylko pustym słowem, a uczuciem, które przynosi wsparcie, pomoc, siłę nawet wtedy, gdy happy endu nie widać na horyzoncie.
Dlatego na kolejny tom trylogii Oddechy czekałam z ogromną niecierpliwością ale i dużymi oczekiwaniami.

I może dlatego pierwsze rozdziały "Oddychając z trudem" przygnębiły mnie, znudziły i rozczarowały. Niestety... Bo choć ucieszyło mnie, ze Emmie udało się ujść cało z okrutnych rąk ciotki, to ubodło mnie, że mocno poturbowana fizycznie i pokiereszowana psychicznie żyje jak wiele nastolatek. Zamiast podbudować się wewnętrznie, skupia się na miłości do Evana i bezkarnie, swobodnie korzysta z uroków życia. Pełną piersią zdobywa świat, flirtuje i imprezuje jakby nie pamiętała niedawnych traumatycznych wydarzeń. Jest tak upojona wolnością, że nie dostrzega nowych kłopotów, niebezpiecznych pułapek zastawionych przez los w dalszym ciągu żądny krwi i cierpienia. Zgoda na zamieszkanie z matką, która dopiero co przypomniała sobie o jej istnieniu, jest delikatnie mówiąc niefortunną decyzją. Mimo ostrzeżeń Emma ufnie oddaje się w ręce rodzicielki.

Ten krok wydaje się nie zrozumiały dla tych, którzy posiadają szczęśliwą rodzinę. Emma pragnie mieć to, co jej przyjaciele. Miłość, zaufanie i oparcie bliskich. Wydaje jej się, że skoro matka próbuje się do niej zbliżyć, to należy dać jej kolejną szansę. Jest gotowa przymknąć oko na nałogi i dostrzegalne niezrównoważenie psychiczne Rachel, byleby zakosztować zwyczajnego, spokojnego życia. Wydaje nam się, ze możemy zmienić czyjś charakter, przyzwyczajenia. Ale to często jest walka z wiatrakami, która przynosi więcej smutku i cierpienia niż relatywnych, wymiernych korzyści.

"Czasami ludzie ranią innych mocniej, niż ci są w stanie znieść. I bywa też, że nie potrafią poprosić o pomoc. Są tak omotani własnym bólem, że zadają ciosy wszystkim wokół."

To właśnie próba ułożenia sobie stosunków z matką napędzają akcję, która zaczyna ewoluować  w kierunku psychodelicznej huśtawki kołyszącej pomiędzy euforią, radością, strachem, bólem, poczuciem winy, tęsknotą. Emma mimowolnie budzi uśpione demony i sprowadza na siebie niebezpieczeństwo. I tym razem dziewczyna nie potrafi poprosić o pomoc, jest bezbronna i zapada się w swojej niemocy, naiwności i wiary w to, że nie zasługuje na dobro, spokój, stabilizację, szczęście, miłość.  Nie chce być ciężarem dla swoich przyjaciół więc w skrytości cierpi niewyobrażalne katusze. Życie z matką alkoholiczką, która dawnymi żalami obarcza swoje dziecko, nie może być harmonijne, nie może przynieść nic konstruktywnego.

Żal mi Emmy, której nikt nie nauczył wiary we własne siły i swoją wartość, piękno. Jest skazana na samozagładę, pokonana własnymi słabościami i nieufnością. Aż strach pomyśleć co przyniesie jej życie i kolejny, finałowy już tom trylogii.

W całkowitym rozrachunku, "Oddychając z trudem" uważam za pouczającą lekturę. Po pierwsze nie należy z góry zakładać co może się wydarzyć i oceniać nie znając całości. Po drugie nie zawsze warto dawać drugą szansę, nawet jeśli jest to ktoś, kto z założenia powinien być nam bliski. Po trzecie dobrymi radami nie tylko piekło jest wybrukowane ale serca tych, dla których ważny jest nasz los.

Tak na marginesie tylko dodam, że fabuła zyskałaby, gdyby zmniejszyć jej objętość, skrócić przegadaną nastoletnią rzeczywistość, a rozwinąć bardziej konflikt na linii matka- córka. Wtedy rzeczywiście można by było bez reszty zachłysnąć się opowieścią i zapomnieć o oddechu do końca lektury.





"Oddychając z trudem" Rebecca Donovan, tł. Ernest Kacperski, Feeria, Łódź 2015




Trylogia Oddechy:

2. Oddychając z trudem





Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pani Moniki reprezentującej wydawnictwo Feeria :)) Dziękuję za okazane zaufanie :)


Czytaj dalej...

Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, czyli... Wróć, jeśli pamiętasz, Gayle Forman



Jesienią moim sercem zawładnęła książka "Zostań, jeśli kochasz" autorstwa Gayle Forman. Powieść dotyczyła ogromnej straty, żałoby i miłości, która może wyciągnąć nawet z nad przysłowiowej przepaści. Zupełnie nie spodziewałam się, że zaplanowana jest kontynuacja tej historii. A tu proszę. Początek roku i szansa na kolejną emocjonalną podróż.

Od wydarzeń, które poznaliśmy w pierwszej książce minęły trzy lata. Adam i Mia nie są już parą. Ich drogi rozeszły się i nie mają odwagi ponownie spojrzeć sobie w oczy. Tragiczny wypadek jaki dotknął Mię, słowa jakie padły podczas jej śpiączki i okres rekonwalescencji zmienił ich diametralnie. Nie są już tymi samymi nastolatkami. Dotknęła ich dramatyczna rzeczywistość i opadły maski ułudy. Jednak uczucie, które ich połączyło działa jak magnes i ponownie splata ścieżki tych młodych ludzi.

Gayle Forman jest entuzjastką bezpośredniej narracji. Pozwala swoim bohaterom wypowiedzieć się we własnym imieniu. Tym razem obserwujemy wydarzenia z perspektywy Adama. Towarzyszymy mu w rozpaczy po stracie ukochanej i próbie odbudowania swojego życia. Chłopak nie przypomina tej postaci, znanej nam z poprzedniej książki. Empatycznego, czułego, troskliwego młodzieńca. Teraz jest zestresowany, zalękniony, samotny i funkcjonuje w żalu do bliskich, przyjaciół, znajomych, całego otoczenia, a w szczególności do Mii. Oddał jej całe serce, poświęcił dla niej swoje plany i pasje, a ona rzuciła go przy pierwszej nadarzającej się okazji, bez słowa, bez wyjaśnienia. Nie potrafi zrozumieć dlaczego, ale nie chce pierwszy opuścić gardy, wystawić się na cios. Trwa więc w takim zawieszeniu pomiędzy przeszłością a przyszłością, pomiędzy pamięcią a zapomnieniem.

Splot niespodziewanych zdarzeń ponownie styka ścieżki Mii i Adama. Wzbogaceni nowymi doświadczeniami są wreszcie gotowi na konfrontację. I tu poznać można ich młody wiek, nastoletnią naiwność i łatwość godzenia się z faktami, nawet tymi najbardziej nieprzyjemnymi.

Sposób prowadzenia fabuły również się nie zmienił. W dalszym ciągu retrospekcje przeplatają się z teraźniejszością. Jednak wspomnienia nie są już tak odkrywcze, nie rozwiązują zagadek, nie rozplatają sekretów i nie dowiadujemy się z nich nic więcej, niż to co przekazała nam Mia w poprzedniej książce. To co najbardziej mnie zainteresowało to przyczyna rozpadu tego związku, nierozerwalnego zdawało się. I otrzymałam odpowiedź, która zamiast chwytać za serce, okazała się dziwna, zbyt prosta i w pewnym sensie oczekiwana.

"Wróć, jeśli pamiętasz" to jedna z tych książek, do których trudno mi się ustosunkować. Bo z jednej strony przyjemnie i płynnie się ją czyta, a Gayle Forman nie oszczędza się i nie skąpi swojego talentu. To z drugiej strony ta historia nie ubogaciła mnie, nie odkryła żadnych tajemnic, to nie rozdrapała ran duszy, nie sprawiła, że łzy cisnęły się do oczu i ukradkiem spłynęły po rozpalonych emocjami policzkach.






"Wróć, jeśli pamiętasz" Gayle Forman, tł. Hanna Pasierska, Nasza Księgarnia, Warszawa 2015





2. Wróć, jeśli pamiętasz






Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pani Dagmary reprezentującej wydawnictwo Nasza Księgarnia :)))) Dziękuję za okazane zaufanie :)



Czytaj dalej...

Energetyczny kataklizm, czyli...Blackout, Marc Elsberg

ALEKSANDROWE MYŚLI POLECA* ALEKSANDROWE MYŚLI POLECA* ALEKSANDROWE MYŚLI POLECA

Drogi Czytelniku,

Zastanawiałeś się kiedyś jakie są konsekwencje długotrwałej i wielkopowierzchniowej awarii sieci energetycznej?  Brak telewizji, kontaktu telefonicznego, internetu, problemy z ogrzewaniem i przechowywaniem żywności to tylko czubek góry lodowej, która z minuty na minutę, z godziny na godzinę, z dnia na dzień obali Twoje poczucie bezpieczeństwa i okaże swoje mroczne, okrutne oblicze.

Czytelniku,

Wyobraź sobie taki scenariusz: cała Europa w jednej chwili zostaje pozbawiona prądu. Nie działa sygnalizacja świetlna, gasną latarnie i neony. W domu lodówka przestaje spełniać swoją funkcję, urządzenia sanitarne odmawiają posłuszeństwa, nie możesz dodzwonić się do bliskich. Na początku nie dostrzegasz zagrożenia. Jednak kiedy nie udaje się opanować awarii i przywrócić napięcia w sieci, a Tobie zaczyna brakować pożywienia, splądrowane sklepy świecą pustymi półkami, stacje benzynowe nie sprzedają paliwa, nie możesz korzystać z kart kredytowych, banki zostają zamknięte na cztery spusty...Zaczynasz panikować. Ale to nie koniec koszmaru. To dopiero początek. Do walki o żywność i wodę dołącza strach o zdrowie. Przychodnie i szpitale działają wyłącznie dzięki zapasowym generatorom, dla których szybko zaczyna brakować paliwa. To tylko kwestia kilku dni, wraz z którymi zniknie dostęp do leków, specjalistycznych urządzeń diagnostycznych i maszyn ratujących życie tj. respirator czy inkubatory dla wcześniaków. W elektrowniach jądrowych dochodzi do katastrof, stopienia rdzenia i w konsekwencji skażenia radioaktywnego. Zaczynają padać zwierzęta, umierać ludzie... A ci co przetrwali desperacko chwytają się każdej sposobności by przeżyć kolejny dzień, zdobyć okruch chleba, koc, ubranie, miejsce do spania.
Rząd nie potrafi wskazać przyczyn awarii, naprawić usterki. Nie można spodziewać się także pomocy z zewnątrz gdyż i inne kontynenty ogarnął BLACKOUT. Na domiar złego okazuje się, że wyłącznie prądu nastąpiło wskutek ataku terrorystycznego, cyberinformatycznego.

Kto i dlaczego skazał ludzkość na taki okrutny, bezlitosny los?

Czy powyższe informacje to tylko przerażający ale zupełnie fikcyjny scenariusz kataklizmu energetycznego? Wydarzenia ostatnich lat tj. w 2010 r. STUXNET- wirus, robak komputerowy używany do szpiegowania i przeprogramowania instalacji przemysłowych czy w 2011 katastrofa elektrowni jądrowej FUKUSHIMA są zbyt bliskie obrazom stworzonym w wyobraźni Marca Elsberga i niosą znamiona realnego zagrożenia na przyszłość. W dobie całkowitego uzależnienia od prądu i internetu całej ludzkości, całej planety Ziemi, Blackout powinien być na oku ludzi odpowiedzialnych za dostawy prądu, za bezpieczeństwo narodu, społeczeństwa. Jednak praca autora nad zebraniem materiału do książki jednoznacznie wskazuje na to, że jesteśmy, będziemy bezbronni w obliczu podobnego ataku. Nie ma odpowiednich wytycznych jak działać w obliczu takiego kryzysu, jak zorganizować pomoc, informacje, dożywianie. Ludzie nie są świadomi zagrożeń jakie niesie za sobą awaria prądu, nie są na to przygotowani. Nikt z nas nie posiada w domu agregatu prądotwórczego, zapasu paliwa, żywności, wody, leków, pieniędzy, a radio na baterie jest dla nas jedynie reliktem dawnych czasów.

Marc Elsberg bardzo obrazowo, krok po kroku, dzień po dniu pokazał co stanie się gdy zabraknie prądu. Jak będzie zmienił się krajobraz świata, jak upadają kolejne przedsiębiorstwa, budynki użyteczności publicznej, przychodnie, szpitale i gospodarstwa domowe. Autor bardzo drobiazgowo opisuje powstanie i działanie Komitetu Zarządzania Kryzysowego i Ochrony Ludności, próby zapanowania nad chaosem. Marc Elsberg sięgnął po wszelkie nowiny techniczne, hakerskie i dziennikarskie sztuczki by w poczuciu narastającej paniki, chaosu, nieubłaganej walki z czasem przeprowadzić nas przez wątek cyberśledztwa mający wykryć terrorystów i ich motywy. Nie tworzy bohaterów typu Superman, odpornych na wszystko i wszystkich ale zaangażowane w swoją misję i mocno osadzone w rzeczywistości postacie, które pragną obalić anarchię i przywrócić światu ład oraz porządek

Moim jedynym zastrzeżeniem jest to, że w książce za mało jest spojrzenia na kataklizm, z punktu widzenia zwykłego człowieka. Autor, owszem, odzwierciedlił przemianę postawy z sympatycznej i solidarnej w kryzysie w bezlitosną bestię żerującą na słabości, naiwności, dobrej woli, ale nie wszedł głębiej w jego pełną brutalności codzienność. Bo przecież w takich traumatycznych warunkach wychodzi z człowieka prawdziwa natura, prawdziwa twarz zdolna do demoralizacji, zezwierzęcenia obyczajów i makiawelistycznej postawy.

"Głód, pragnienie, zimno bardzo szybko spowodują, że fasada przyzwoitości zacznie się kruszyć." 

"Blackout" to prawie osiemset stron najczarniejszych chwil jakie mogą spotkać każdego mieszkańca ziemi. To doskonały scenariusz energetycznej apokalipsy, do której kompletnie nie jesteśmy przygotowani. To w końcu porywająca historia genialnego hakera mogącego ocalić świat i przywrócić człowiekowi duszę.





"Blackout" Marc Elsberg, tł. Elżbieta Ptaszyńska- Sadowska, W.A.B, Warszawa 2015




Obejrzyjcie oficjalny trailer książki BLACKOUT:





Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal, a w szczególności wydawnictwu W.A.B.  :)




Czytaj dalej...

Bulwersująca manipulacja, czyli...Patrz na mnie, Jessica Treadway


"Patrz na mnie" to książka, która idealnie oddaje zderzenie pomiędzy oczekiwaniami, marzeniami, wizualizacjami, a tym co stanowi stan rzeczywisty. 

Hanna Schutt przeżyła brutalny napad, w którym straciła męża, poczucie bezpieczeństwa i poczucie własnej wartości. Okaleczona psychicznie i fizycznie staje przed trudną decyzją. Jej oprawca może wyjść na wolność. By do tego nie dopuścić, musi zeznawać. Niestety nie pamięta nic z tego, co wydarzyło się w tamtym, feralnym dniu. Jednak jej determinacja w przywróceniu pamięci przynosi efekty, a prawda może okazać się zbyt trudna do zniesienia.

Hanna żyje samotnie. Wstydzi się swojego wyglądu, swoich blizn, oszpeceń. Jedyną pocieszycielką jest suczka Abby, której może się zwierzyć ze swoich żalów, rozpaczy, strachu i poczucia straty, nie tylko tej fizycznej, emocjonalnej, ale i tej dotyczącej planów, marzeń, przyszłości. Nie pamięta tamtej nocy, ale za wszelką cenę próbuje przypomnieć sobie tamte chwile. Nie potrafi jednak zaufać swoim bliskim, dawnym przyjaciołom i nie pozwala sobie na bliskość nawet z córkami. Trzyma je na dystans. Rodzina powinna wspierać się w trudnych chwilach, a tutaj każda na swój sposób próbuje poradzić sobie z napadem i śmiercią Joe'go. Dlaczego?
"To, że coś wygląda, jak wygląda, nie znaczy, że takie jest."

Rodzina Hanny wydaje się być zgrana i szczęśliwa. Jednak przy dokładniejszej obserwacji wychodzą na jaw rysy i pęknięcia, które burzą ten idealny wizerunek. Joe, mąż Hanny był pedantem w życiu prywatnym i zawodowym. Jego dokładność i drobiazgowość nie była zła, sama w sobie, ale kiedy wkracza w system decyzyjny w kwestiach zdrowotnych może okazać się przysłowiowym gwoździem do trumny. Dawn, młodsza córka małżeństwa Schutt ma zeza. Ten optyczny defekt rujnuje jej relacje koleżeńskie w szkole i poza nią. Jest szykanowana, prześladowana, wyszydzana. Marzy o korygującej operacji, ale Joe się nie zgadza. Dziewczyna pozornie podporządkowuje się roli rodzica, ale w głowie uruchamiają się niepokojące plany.

Hanna próbuje zminimalizować rozpacz i żal córki pobłażając jej na każdym kroku i nie dostrzegając jej dziwnego zachowania. A Dawn przekroczyła już granicę moralności, odpowiedzialności, rzeczywistości. Przychodzi jednak czas kiedy Hanna musi rozważyć jak głęboko sięgają jej kompleksy i brak poczucia własnej wartości.

Tak naprawdę nie zdajemy sobie sprawy z tego, że z małych wyśmiewanych, zakompleksionych dziewczynek, wyrastają kobiety, które niosą w sobie traumę, postrzegają siebie jako kogoś gorszego, niegodnego uwagi i żyją w pogardzie dla własnego ja. Takim osobom łatwo jest zaimponować, a potem nimi manipulować i budować ich osobowość według własnych potrzeb. Aż strach pomyśleć co się stanie, gdy taki człowiek wpadnie w ręce zwyrodnialca, przestępcy, zbrodniarza. Co roi się w głowie Dawn i dlaczego tak bezgranicznie oddała się we władanie swojego chłopaka Ruda?

Jessica Treadway idealnie nakreśliła nastrój powieści i zagęściła atmosferę. Bardzo szybko udzieliły mi się emocje Hanny. Odczuwałam niepokój związany z brakiem pamięci, zawstydzenie własnym wyglądem, bezinteresowna miłość do córek, w końcu rozpacz po stracie męża i strach przed oprawcą. Ciągła analiza wydarzeń, wspomnień, żonglowanie prawdami, półprawdami pogłębia poczucie niepewności i stawia w ciągłej gotowości na kolejny atak. Razem z Hanną wyczekiwałam ataku, drżąc w oczekiwaniu i paranoi. Dokładnie obserwowałam bohaterów a w szczególności Dawn, próbowałam rozgryźć jej zachowanie, doszukać się w jej słowach dwuznaczności, manipulacji, kłamstwa. Dziewczyna nie waha się grać na poczuciu winy matki, a wzruszające wyznania "kocham cię, mamusiu", w jej ustach brzmi nienaturalnie, ironicznie, diabolicznie wręcz i nie idzie w parze z lodowatym spojrzeniem oraz bezemocjonalnym wyrazem twarzy.

Jessica Treadway nie chciała zbyt łatwo naprowadzić czytelnika na rozwiązanie, ale już na początku rozdała role i postawiła tezę. Naszym zadaniem jest wraz z Hanną próbujemy jedynie ją podważyć bądź odnaleźć bezpośrednie, mocne dowody na jej potwierdzenie. I mimo, że autorka podrzuca kilka innych tropów, motywów, sprawców, nie są przekonujące, a w naszej głowie tkwi jak zadra okrutne rozwiązanie.

Mimo tego, "Patrz na mnie" to wstrząsająca książka o utraconych marzeniach, rywalizacji, relacjach rodzinnych, nadmiernej dyscypliny i pobłażliwości, która przynosi zaskakującą kontrreakcję. 






"Patrz na mnie" Jessica Treadway, tł. Teresa Komłosz, Prószyński i s-ka, Warszawa 2014





Recenzja napisana dla serwisu Dlalejdis, któremu dziękuję za egzemplarz recenzyjny książki :))


Czytaj dalej...

Dzieci wśród karteli narkotykowych, czyli... Mroczny trop, Alex Kava


Handel dziećmi i wykorzystywanie ich do celów zbrodniczych to bulwersujący temat, który niezmiennie porusza opinię publiczną. Niestety nie znaleziono skutecznego sposobu jak wyeliminować ten proceder i z roku na rok rośnie liczba maluchów i nastolatków prowadzonych drogą zdemoralizowania, bezprawia i nienawiści.

Najnowsza powieść Alex Kavy nawiązuje do tej profesji i wtłacza przerażone dzieci w środek karteli narkotykowych, przemytu kokainy i molestowania seksualnego. Jedną z nich jest Amanda, młoda Amerykanka zmuszana do przewożenia narkotyków we własnym żołądku. Samotna, wystraszona, bezdomna dziewczyna zgodzi się na wszystko byleby ogrzać się w cieple domowego ogniska i najeść do syta. Połknie nawet pięćdziesiąt trzy baloniki szczelnie wypełnione kokainą. Pewnego dnia Amanda jest świadkiem śmierci jednej z kurierek. Przerażona ucieka. Schronienia udziela jej Ryder Creed słynny zaklinacz i treser psów- poszukiwaczy. Tym samym wypowiada wojnę najgroźniejszemu bossowi narkotykowemu Icemanowi i staje ręka w rękę z agentką Maggie O' Dell.

Iceman to człowiek bezwzględny, który nie cofnie się zanim nie wypełni swoich zadań. Musi pokazać wszystkim na co go stać i udowodnić swoją siłę dilerom i przemytnikom narkotykowego półświatka. Swoje ofiary torturuje nietypowymi metodami, które przynoszą konsternację wśród agentów FBI i totalne zagubienie. Nie są w stanie określić motywów działania, miejsca zbrodni, kolejnych ofiar.
Iceman chce by świat dowiedział się o jego zbrodniach, dlatego podsyła wskazówki Maggie O'Dell, która musi nie tylko zmierzyć się z czasem ale i swoimi przełożonymi, którzy próbują odsunąć ją od sprawy...

Ryder Creed i Maggie O' Dell nieczęsto spotykają się na ścieżkach zawodowych. Jednak kiedy do nich dochodzi sprawa, nad którą pracują okazuje się trudna, niebezpieczna i wpycha ich w mrok najczarniejszych ludzkich pragnień i ułomności. W tym przypadku żądza pieniądza jest tak wielka, że nie ma oporów przed wykorzystaniem niewolniczej pracy dzieci, ich niewinności, naiwności, zaufania, lojalności.

Odżywa także namiętność, która kiedyś powstała pomiędzy Ryderem a Maggie. Oboje nie byli gotowi na poważny związek. Teraz także nie uświadamiają sobie jak są dla siebie ważni i jak bardzo mogliby sobie pomóc, ułagodzić traumy i zapomnieć o przeszłości. Ich twarde charaktery i uparty nie pozwalają na zacieśnienie więzów, choć podświadomie bardzo tego pragną.

Alex Kava pięknie opisała przyjaźń pomiędzy człowiekiem a psem. Umiejętne wychowanie, prowadzenie czworonoga, system nagród może sprawić, że pupil nie tylko stanie się najlepszym przyjacielem, ale odda w dwójnasób całą zdeponowaną, okazaną miłość, nauczy się wykonywać ważne zadania i być może uratuje życie w chwili, gdy najmniej się tego spodziewamy. Psich bohaterów jest w powieści kilku. Autorka zadbała by nie były to jakieś psy...Nie dające się odróżnić, wyróżnić i zapaść w pamięć. W "Mrocznym tropie" każdy czworonóg jest inny. Mają różne charaktery, osobowość, możliwości, predyspozycje, przyzwyczajenia, potrzebują różnorodnych pieszczot, nagród, uwagi.  

"Mroczny trop" czyta się niezwykle lekko, szybko, przyjemnie. Co jest zasługą ogromnego doświadczenia i wprawnego pióra Alex Kavy. I w tym tomie autorka trzyma czytelnika w niepewności, napięciu i tajemnicy, którą można obierać kawałek po kawałku, odkrywając kolejne niewiadome, niedomówienia i zagadki. Nawarstwienie kryminalnej intrygi i powolne dochodzenie do jej rozwiązania, to moja ulubiona rozrywka.






"Mroczny trop" Alex Kava, tł. Katarzyna Ciążyńska, Harlequin, Warszawa 2014




Czytaj dalej...

Co mówią żółte róże, czyli...Pośród żółtych płatków róż, Gabriela Gargaś



Mam słabość do Gabrieli Gargaś i jej książek. Nie wiem na czym polega jej fenomen. Prawdą jest, że za każdym razem idealnie trafia w czułe miejsca na mapie mojego serca: słowami,  historią, bohaterami, wodospadem uczuć i emocji. Tak samo było podczas lektury najnowszej powieści autorki "Pośród żółtych płatków róż". Biorąc książkę do ręki z miejsca urzekła mnie szatą graficzną i romantyczną, subtelną okładką, a po jej otwarciu... przepadłam dla świata, na długie godziny. Tak godziny...I to nie dlatego, że mi się nie podobała. Ale właśnie dlatego, że pokochałam ją całym sercem i chciałam ją zatrzymać przy sobie jak najdłużej.

"Każdy popełnia błędy. Nie ma ludzi nieomylnych."

Człowiek ma wolną wolę. W życiu postępuje tak jak mu wygodnie, jak zostały mu rozdane karty lub trzyma się jasnych zasad swojego kodeksu moralnego. Czy popełnia błędy? Tak. Na każdym kroku. Jedne są małe, nieistotne, inne wręcz przeciwnie diametralnie zmieniają tory losu albo stygmatyzują na całe życie. Tylko i wyłącznie od nas zależy, jakie decyzje podejmiemy i nikt nie ma prawa ich podważać, wywierać presję, nakłaniać do zmiany zdania. Razem z Aśką, Michałem, Wojtkiem, Zuzą, Robertem, Mileną, Zosią przeżywamy różne scenariusze i podążamy odmiennymi drogami jakie niesie nam życie. Ich problemy, rozterki, radości i smutki mogą być przestrogą bądź drogowskazem na przyszłość, służyć radą, być potwierdzeniem naszych przypuszczeń.

Zdrada, związek z żonatym mężczyzną, skupienie się na karierze, aborcja, staropanieństwo, samotność, zerwane więzi...to tematy, nad którymi pochyla się autorka, które pozwala nam smakować, rozważać, oglądać z każdej ze stron, obserwować skutki czy dywagować nad rozwiązaniami. Każda z historii dotyczy innego aspektu życia, innego problemu i mierzy się z wiekiem bohaterów, etapem życia, ich doświadczeniami, priorytetami, osobistym rozwojem. Walka jaką będą musieli stoczyć rozegra się pomiędzy własnymi słabościami, pożądaniem, oczekiwaniami, a także zaufaniem, zdaniem bliskich czy opinią społeczną.

"Czy jeden niewłaściwy krok definiuje nas jako złych ludzi?"

Gabriela Gargaś nigdy nie moralizuje, pozwala natomiast by czytelnik na równi z bohaterami odczuł skutki podejmowanych decyzji. Nie rysuje też świata tylko w czarnym i białym kolorze. Jej opowieści zawierają się w pełni odcieni między jedną a drugą barwą. Nie oszczędza i bez ogródek ukazuje zarówno cierpienie, rozpacz, depresję, żałobę jak i bezbrzeżną radość, chwile szczęścia, poświęcenie, zatracanie się w miłości i pożądaniu, zazdrość, nienawiść... Gabriela Gargaś operuje całą paletą uczuć, emocji, których doświadczamy każdego dnia, które nas umacniają, dają wiarę, nadzieję, ale które potrafią złamać, zniszczyć, osłabić hart ducha.

"Prawdziwa miłość przetrwa wszystko: cierpienie, ból, zdradę."

"Pośród żółtych płatków róż" przywodzi i na myśl tartę cytrynową. Jest w niej wzmacniająca słodycz, kwasowość cytrusów i wywodzące się z nich nuty cierpkości. Tak jak i w życiu. Łzy mieszają się z uśmiechem, złość z radością, nienawiść z miłością... Wyjątkowa szczerość Gabrieli Gargaś i jej historie non- fiction, pozbawione lukru to jej największy atut.





Gabriela Gargaś "Pośród żółtych płatków róż", Feeria, Łódź 2015





Moje opinie o innych książkach Gabrieli Gargaś:





Za możliwość przeczytania książki dziękuję Pani Monice reprezentującej wydawnictwo Feeria :) Dziękuję za okazane zaufanie :)



Czytaj dalej...

Dziewuszka od błyskawic...czyli Czerwona królowa, Victoria Aveyard

ALEKSANDROWE MYŚLI POLECA* ALEKSANDROWE MYŚLI POLECA* ALEKSANDROWE MYŚLI POLECA


Premiera: 18 luty 2015



Nienawiść, rasizm, terroryzm, katastrofy, żywioły, wojny niszczą nasz współczesną rzeczywistość i prowadzą do miejsca, z którego nie ma odwrotu. Gdzie czeka jedynie ruina, kres naszej cywilizacji i zagłada. Jednak koniec świata dla nas ludzi, nie oznacza końca dla wszechświata. Na gruzach dawnych miast i państw tworzy się nowy początek, życie dla jednostek gotowych rozpocząć i rozwinąć  świat raz jeszcze. Ale czy są lepsi od nas? Czy uczyli się na naszych błędach? Czy są bardziej świadomi zagrożeń wynikających z jakości bytu? Czy unikną pułapek, które niesie za sobą chęć władzy, manipulacji, potęgi?

"Wcześniej sądziłam, że istnieje tylko jeden podział na Srebrnych i Czerwonych, bogatych i biednych, królów i niewolników."

Przyszłość. Rok 320 Nowej Ery. Mieszkańców ziemi dzieli się na dwie kategorie: Srebrnych, obdarzonych nadnaturalnymi mocami, którym przeznaczone jest wieść żywot pośród bogactw i luksusów oraz Czerwonych, którzy w pocie czoła, cierpieniu, brudzie i głodzie spełniają zachcianki swych możnowładców. Niestety tym światem również rządzi strach, niepokój i niemal od początku stworzenia jego tereny toczy terror i wojna: o ziemię,  pożywienie, wodę, władzę. Do walki staje każdy Czerwony w dniu swoich osiemnastych urodzin, bez względu na płeć, atrybuty fizyczne czy psychiczne. Obowiązkowego poboru może uniknąć tylko ten, który poprzez pracę udowodni swoją niezastąpioną przydatność.

"Tak jest urządzony ten świat. Czerwoni służą, Czerwoni pracują, Czerwoni walczą. Do tego się nadają. Do tego są stworzeni."

Jest jednak osoba, która może odwrócić los i uratować swoich towarzyszy niedoli. To Mare Barrow, siedemnastoletnia buntowniczka, przemytniczka i złodziejka. Jej życie zmienia się w jednej chwili gdy z marazmu, złości i obezwładniającego strachu przed poborem trafia wprost do pałacu króla. Tam, zupełnie przypadkiem, poznaje ukryte w sobie moce. Dla wielu Czerwonych staje się nadzieją na lepsze jutro i nadzieją na powstanie niczym czerwony świt.

"Czerwona królowa" została oparta na sprawdzonym schemacie: ruina świata, podział ludności na kategorie, brak poszanowania dla jednostki, narastająca żądza buntu, zemsty oraz megalomania i histeryczne trzymanie się ustalonego porządku świata. Mogłaby to być  sztampowa, szeregowa dystopia jakich wiele, ale nie jest. Victorii Aveyard udało się zaczerpnąć dobre wzory i stworzyć z nich świeżą, atrakcyjną, tajemniczą furtkę do świata, w którym, broń Boże, nie chciałoby się zamieszkać, ale w którym mamy przyjaciół potrzebujących naszej uwagi, zainteresowania, wsparcia.
Mare Barrow polubiłam od pierwszej chwili. To dziewczyna, która aż za dobrze zna swoje położenie. Wie, że za kilka miesięcy pójdzie na wojnę i nic ja przed tym nie uchroni. Więc po co się starać. Ostatnie chwile przed poborem próbuje wykorzystać na organizację życia swoich najbliższych, na zapewnienie im pieniędzy i żywności. Faktem jest, że kradnie i ona zdaje sobie sprawę, że to nieuczciwa, niemoralna postawa. Na drogę przestępstwa spycha ją niska samoocena i brak poczucia własnej wartości. Wydaje jej się, że to jedyny sposób na to, by stała się użyteczna, była potrzebna, była podziwiana. Przez całe swoje życie nie uświadamia sobie, że jest wyjątkowa, że w jej ciele drzemie dar, który może stać się bramą do wolności.
Najbardziej ujęła mnie w niej bezinteresowność oraz gotowość do poświęceń w imię miłości i przyjaźni. Gdy jej przyjaciel Kilorn traci pracę, a tym samym bezpieczeństwo, nie waha się ani chwili, naraża się na śmierć byle tylko uchronić go przed wojskiem.

Taka lojalność wobec bliskich i przyjaciół powinna przynieść jej laury i zaszczyty, ale ją  spotyka niepewność, ból, cierpienie, zaskoczenie. Trafia do pałacu króla, pośród Srebrnych, którzy z jednej strony okazują jej pogardę i nienawiść, a z drugiej strony zainteresowanie i oferty przyjaźni. Mare przekonuje się, że także Srebrnych dzieli niezgoda co do podziału świata czy niesprawiedliwego traktowania. Dziewczyna znajduje sojuszników i siłę by się zbuntować, zagrzać Czerwonych do walki o swoje prawa, zapoczątkować rewolucję.

"Dawno temu tata nazwał nas mrówkami, czerwonymi mrówkami prażącymi się w srebrnym słońcu. Niszczy nas potęga innych, przegrywamy walkę o nasze prawa, ponieważ nie jesteśmy nadzwyczajni."

Najpoważniejszym sojusznikiem Mare jest jeden z synów króla, Maven, ale to jego starszy brat Cal zawrócił jej w głowie. Nastolatka jest pod jego urokiem i po raz pierwszy jest gotowa oddać swoje serce. Uczucie miłości walczy w niej z poczuciem zdrady własnych korzeni, wychowania, rodziny. Choć zaczyna łączyć ich romantyczna nić, na przeszkodzie stają obopólne uprzedzenia, strach przed konsekwencjami i komplikacjami jakie to uczucie może przynieść planowanej misji.

Victoria Aveyard z łatwością wprowadza nas do krainy swojej wyobraźni. Zaprasza do świata ogarniętego szałem totalitarnej ideologii gdzie gwarancją odpowiedniego zachowania jest ucisk, cierpienie, poniżenie, szantaż, zastraszanie, manipulacja, niewolnicza praca, pokaz siły, aresztowania, egzekucje.


"Ten świat jest równie piękny, co niebezpieczny. Ludzi, którzy popełniają błędy, po prostu się eliminuje."

Jak długo ludzie są w stanie żyć w permanentnym strachu, głodzie, biedzie? Jak długo będą przyglądać się wojnie, w której giną ich dzieci? By wydobyć się z matni, zacząć walczyć o swoje potrzeby, potrzebna jest iskra...

"Czerwona Królowa" to pierwszy tom bardzo obiecującej trylogii dystopicznej ze skomplikowanym wątkiem miłosnym, ze spektakularnymi pojedynkami i nierówną walką pomiędzy uciśnionymi a ciemiężcami oraz braterską rywalizacją, która zmieni losy opisywanego świata.






Victoria Aveyard "Czerwona królowa", tł. Adriana Sokołowska, Otwarte, Kraków 2015





Za możliwość poznania przygód Mare i to przed światową i polską premierą, dziękuję Pani Monice reprezentującej wydawnictwo Otwarte :))) Dziękuję za zaufanie :)



Czytaj dalej...

Losy pewnej rodziny, a w tle barwna historia miasta czyli...Skazy, Izabela Żukowska


"Skazy" to książka, która przedstawia losy rodziny, w której jedna decyzja powoduje reperkusje uderzające we współcześnie żyjących członków. 


Johanna i Henrietta to bliźniaczki wychowujące się w bogatej i wpływowej rodzinie Hollenbach, wywodzących się z Wolnego Miasta Gdańsk. Są trzymane pod kloszem i kształtowane na damy, którym nie przystoi samodzielne myślenie i realizacja własnych pasji. Ich głównym celem ma być korzystny mariaż i niesienie rodowego nazwiska z pokolenia na pokolenie. Ale Johanna i Henrietta nie podzielają planów rodziców. Podejmują własne decyzje, które odbijają się echem jeszcze długo po ich śmierci.

Przychodzi taki czas, że tajemnice rodzinne wychodzą na światło dzienne i znajduje się ktoś, kto zaczyna zadawać trudne pytania. Znajomość własnych korzeni jest fundamentalną potrzeba każdego człowieka do budowania własnej tożsamości, własnej wartości, nadania sensu własnej egzystencji. Katarina próbuje odkryć co w przeszłości podzieliło jej rodzinę, co skłoniło siostry bliźniaczki do zerwania więzów i zatarcie śladów swojego istnienia na długie lata. W atmosferze skandalu wyjeżdża do Hamburga, gdzie krok po kroku odkrywa podwaliny dawnych waśni. Odnaleziona cioteczna babka rysuje przed nią losy rodziny Hollenbach na tle burzliwej historii Polski.

Oprócz tajemnic rodzinnych dużą rolę w powieści odgrywa Danzig czyli dzisiejszy Gdańsk. Ponad stuletnia historia miasta jest jednocześnie ukazaniem niełatwych relacji pomiędzy Polakami a Niemcami, otwartego konfliktu roszczeniowo-terytorialnego, fascynacji totalitaryzmem i tragedii II wojny światowej.

Dość wyraźnie zaznaczony jest konflikt pomiędzy Niemcami a Polakami, którzy z nieufnością patrzyli sobie na ręce i trzymali się na dystans.

Zatem romans zrodzony pomiędzy Niemką a Polakiem musiał być nie tylko mezaliansem, ale rozpatrywany w ramach zdrady przekonań, rodziny, narodu i tworzyć teorie spiskowe.

Tło historyczne to główny atut tej opowieści i ukazany niemal jeden do jednego. Izabela Żukowska nie po raz pierwszy udowadnia znajomość i umiłowanie tamtych czasów i miejsc. Autorka nie tylko zaprezentowała wielkość międzywojennego Gdańska, życie ówczesnych mieszkańców od elity po slamsy, ich radości i bolączki, ale wplotła w tekst wydarzenia, którymi żyli Gdańszczanie, które były ważne również z punktu widzenia historii, które wpłynęły, między innymi, na ekspansję nazistowskiej ideologii, antysemityzmu.

Nie wiem jedynie jak ustosunkować się do mnogości niemieckojęzycznych nazw własnych miast czy ulic. Z jednej strony było to ciekawe przeżycie a z drugiej irytujące doświadczenie. Ciągłe sprawdzanie w przypisach ich znaczeń wybijały z rytmu.

Na wielkie uznanie zasługuje zaś umiejętność z jaką autorka porusza się pomiędzy przeszłością a teraźniejszością i jak barwnie opisuje skomplikowane relacje międzyludzkie. Izabela Żukowska hipnotyzuje, wciąga i nie wypuszcza z rąk do ostatniej strony powieści.

"Skazy" to skomplikowana opowieść o zwykłych ludziach uwikłanych w Wielką Historię, wtłoczonych w tryby wojny, nienawiści i obopólnych uprzedzeń, zmuszonych wybierać pomiędzy rodziną a miłością, przeszłością a przyszłością, w końcu pomiędzy złym a niemożliwym.





Izabela Żukowska "Skazy", Prószyński i s-ka, Warszawa 2014




Recenzja napisana dla serwisu Dlalejdis, któremu dziękuję za egzemplarz recenzyjny książki :))


Czytaj dalej...

Trudna droga do macierzyństwa, czyli...Cząstka ciebie, Ella Harper

Małżeństwo, macierzyństwo jest koleją losu prawie każdego z nas. Jednak dążenie w tym celu nie zawsze bywa łatwe i przyjemne. 


Lucy i Luke Harte'owie są idealną parą. Łączy ich miłość i porozumienie, którego można im pozazdrościć. Dopełnieniem ich szczęścia byłoby dziecko. Niestety para ma problemy z płodnością. Lucy nie może donosić ciąży, choć wielokrotnie próbowała i po ośmiokroć cierpiała grzebiąc nadzieję wraz z kolejnymi poronieniami. Ale Harte'owie nie poddają się. Ponownie spodziewają się dziecka i liczą na szczęśliwe rozwiązanie. Jednak nie jest im dane spokojne oczekiwanie narodzin potomka. Luke ulega poważnemu wypadkowi i trafia do szpitala z rozległymi obrażeniami. Zapada w śpiączkę. Podczas choroby męża, Lucy odkrywa jego największą tajemnicę. Ta wywołuje fale zdarzeń, które zmieniają losy całej rodziny.

Niestrudzone, uparte dążenie Harte'ów do powiększenia rodziny zmienia ich nieodwracalnie. Lucy z romantycznej i gotowej do poświęceń partnerki zmienia się w nastawioną na prokreację heterę, która nagina uczucia i emocje męża do własnych potrzeb. Myśli jedynie o in vitro, zapłodnieniu, przyswojeniu zarodka i donoszeniu ciąży. Nie interesuje się niczym innym i nie zwraca uwagi na to, co dzieje się wokół niej. A jej bliscy mają swoje problemy i potrzebują pomocy, wsparcia i zrozumienia. Luke nie czuje się dobrze w swojej nowej roli, dawcy nasienia. Irytuje się bo tęskni za rozmowami z żoną, bliskością. Nie chce widzieć jej rozczarowanego oblicza i nie docenienia bólu, rozpaczy jaki przeżywa wraz z kolejnymi stratami. Lucy swoim zachowaniem sprawia, że ojcostwo, pragnienia Luka stają się mniej istotne niż jej macierzyństwo i oczekiwania. Jestem w stanie zrozumieć zachowanie Lucy i to nie przez tak zwaną solidarność jajników. Instynkt macierzyński jest silnym doznaniem, a chęć posiadania biologicznego dziecka ma uwarunkowania genetyczne i ewolucyjne. Nie podobało mi się jednak takie przedmiotowe traktowania męża i zupełne odgrodzenie się od jego przemyśleń, odczuć i emocji. Lucy totalnie zatraciła się w swoich planach, zamknęła swój umysł i serce na inne rozwiązania.

Kłopoty nie omijają także innych członków rodziny Harte. Patricia, matka Luke, nie może pozbierać się po stracie męża i nieoczekiwanemu wyjazdowi starszego syna. Czuje się bezradna, a każdy kolejny krok wydaje się zbyt wielki do pokonania, a przyszłość przerażająca. Nell, siostra Luke to niepewna własnej wartości młoda kobieta, która uzależnia swoje życie od decyzji bliskich. Ona także nie potrafi poradzić sobie ze swoimi emocjami i gubi się w świecie pełnym pułapek.

Tę rodzinę od lat niszczą wzajemne pretensje, urazy, zadawnione krzywdy, konflikty, niedopowiedzenia i urażone ambicje. Nie potrafiący zadbać o swój byt nie dają wsparcia młodym małżonkom i nie prostują, nie wskazują im właściwych ścieżek, które mogłyby doprowadzić ich zamierzonego punktu.

Dopiero wypadek Luke sprawia, że zaczynają ze sobą rozmawiać, dostrzegać inny punkt widzenia, swoje błędy i przyjąć krytykę zachowania bez histerii czy obrazy.

Ella Harper w swojej książce ukazuje jak sekrety, kłamstwa i ukrywanie uczuć wpływa na trwałość rodziny. Jak nieprzepracowane spory obniżają samoocenę i nie pozwalają zapomnieć, rozwijać się, iść na przód, z uśmiechem patrzeć w przyszłość.

Autorka oddała głos wielu postaciom. Pozwoliła oglądać świat z ich perspektywy i choć przez chwilę postawić się na ich miejscu. To pozwoliło na szerszy kąt widzenia, dostrzeżenie wielu odcieni każdego opisanego problemu i przepracowanie ich pod kątem własnych emocji, moralności, doświadczeń.

Po lekturze "Cząstki ciebie" możemy przemyśleć sobie kwestie dotyczące relacji w naszych związkach, co wpływa na rozluźnienie więzów, co jesteśmy w stanie przebaczyć naszym partnerom, a czego nie da się zapomnieć. Czy miłością można tłumaczyć każdy krok a nawet maniakalne dążenie do realizacji swoich marzeń, do spełnienia?







Ella Harper "Cząstka ciebie", tł. Julia Szajkowska, Prószyński i s-ka, Warszawa 2014




Recenzja napisana dla serwisu Dlalejdis, któremu dziękuję za egzemplarz recenzyjny książki :)))


Czytaj dalej...

Afrykańska przygoda, czyli... Łosoś a la Africa, Michał Krupa

"Łosoś norwesko- chiński"(moja opinia) autorstwa Michała Krupy okazał się zaskakującą lekturą. Dawno nie czytałam książki tak pozbawionej sensu, ale jednocześnie spójnie składającej się w całość, podstępnie rozbawiając do łez. Dlatego nie miałam żadnych wątpliwości wybierając na weekendowy relaks kontynuację przygód Macieja i Agaty zawartych na stronach "Łososia a la Africa". Tu polska naiwność spotyka się z dziką naturą i rdzennymi mieszkańcami Czarnego Lądu. Zderzenie kultur może przynieść moc wrażeń.

Była agentka wywiadu i domorosły powieściopisarz próbują stworzyć stały, stabilny związek. Niezbyt im się to udaje gdyż Agata, jak powietrza potrzebuje ruchu, potu, adrenaliny, podniecenia, które zapewnia jedynie niebezpieczeństwo i życie na krawędzi. Maciej woli spokój, luksusowe warunki, drinka z kolorową parasolką i regularnego seksu. Ale czego się nie robi dla ukochanej. Mężczyzna zgadza się na wyjazd do Afryki, na safari, na polowanie i nocowanie w namiocie w dzikiej puszczy. Jednak nie dane im podróżować według własnego pomysłu. W Zimbabwe na misji pokojowej stacjonuje Karol Nowak z drużyną, który został tam zesłany w ramach kary za niewykonanie zadania (zatrzymanie Agaty i przechwycenie ważnych dokumentów), nadużycie siły i broni oraz narażenie na utratę zdrowia i życia niewinnych mieszkańców miasta Poznań. Spotkanie w miejscu zapomnianym przez Boga, na drugiej półkuli ziemi staje się początkiem akcji odwetowej i krwawej zemsty...

Nie spodziewałabym się, że Agatę i Maćka może połączyć tak silne uczucie. Oboje pochodzą z innych światów, mają całkiem różne oczekiwania, marzenia, plany i inaczej patrzą na życie. Widać prawdą okazuje się mądrość ludowa, że przeciwieństwa przyciągają się. Agata w związku gra pierwsze skrzypce i bierze  partnera pod pantofel, a wykonanie zadań egzekwuje kuszącym ciałem.  Maciej nie jest chyba świadomy jaką władzę dzierży w rękach ta ambitna kobietka. Klapki z oczu spadają mu dopiero w Afryce, gdy mierzy się z rzeczywistością i afrykańskim prawem.

Do znanych nam bohaterów z poprzedniej części dołączyli Filip i Monika. Przyjaciele naszej pary. Nie mają zacnej roli do odegrania. Agacie i Maćkowi będą przeszkodą, obciążeniem i kulą u nogi gdy przyjdzie czas rywalizacji i rozstrzygnięcia konfliktu z Karolem. Żołnierz ten to "mistrz survivalu i walk w terenie. Mistrz tropienia i osaczania ofiar, oraz niestety także mistrz zadawania tortur i ekspert w dziedzinie bolesnego i długotrwałego zabijania." Jak w tym pojedynku ma sobie poradzić Agata z trojgiem naturszczyków, mieszczuchów przyzwyczajonych do wygód i luksusu? Nowymi twarzami są także Sobieski, Kunegunda, członkowie plemienia Geni tali, którzy dodali kolorów do palety barwnych, wyrazistych postaci.

Wydarzenia tej afrykańskiej przygody poznajemy przez pryzmat dwóch wrogich obozów, zaciekłych wrogów, uciekających i tropiących, amatorów i wyszkolonych, zaprawionych w boju żołnierzy połączonych potężną dawką adrenaliny, podniecenia, niebezpieczeństwa i dławiącą chęcią zemsty.

W "Łososiu a la Africa" Michał Krupa objawił także talent do plemiennych języków: Tutaj mała próbka jego talentu: "Masada kolka nie ja boja. Mista tronda kolewoja." :D

Hmmm...Polski żołnierz wyjeżdżający na misję, Afrykańczyk a nawet Polak mogą poczuć się urażeni słowami autora, który przedstawia ich tendencyjnie, trywialnie i bardzo, bardzo stereotypowo. Jednak biorąc pod uwagę absurdalność sytuacji spotykających bohaterów, irracjonalność postaci i samej rzeczywistości, można to autorowi wpisać na poczet nietypowego poczucia humoru i skłonności do zbyt luźnego popuszczania wodzy wyobraźni. Jednak czy jest w tym coś złego? Bo przyznajcie sami, bawi nas rubaszny często niepolityczny, dosadny żart.Czy umiemy się do tego przyznać i parskać śmiechem wraz z przewracanymi stronami "Łososia"? W żadnym wypadku nie można czytać książki z poważnym zadęciem. Należy się wyluzować i przyjąć niewybredną, frywolną formułę zaprezentowaną przez Michała Krupę z dobrodziejstwem inwentarza albo omijać ten tytuł szerokim łukiem.

Nie czarujmy się, nie oszukujmy, że "Łosoś" to epokowe, ponadczasowe dzieło w gatunku groteski i satyry. Autor poszedł w kierunku czysto komercyjnej rozrywki i doskonale się spisał :) 




"Łosoś a la Africa" Michał Krupa, Psychoskok, Konin 2014





Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Pani Justyny reprezentującej wydawnictwo Psychoskok :))) Dziękuję za okazane zaufanie :)







Czytaj dalej...

Kenis- darmowa platforma edukacyjna


Pamiętacie darmową platformę do poszerzania swoich horyzontów, podnoszenia kwalifikacji i zdobywania nowej wiedzy KENIS? Wreszcie ruszyły wirtualne zajęcia :) Kenis jest dostępny dla każdego i to bezpłatnie. Zawiera kursy, lekcje wideo, relacje z wydarzeń oraz gry do treningu umysłu. Każdy użytkownik otrzymuje swój indeks oraz tablicę na której realizowane są kursy.

Chętni niech zaglądają TUTAJ :)

Czytaj dalej...

Powrót do życia czyli... Śnieg przykryje śnieg, Levi Henriksen

Premiera: 14 stycznia 2015



Książki skandynawskich autorów od lat kojarzą się z mrocznymi thrillerami czy zawiłymi  kryminałami osadzonym w zimnym, surowym klimacie nadbałtyckich ziem. I muszę przyznać, że poddałam się temu stereotypowi i błędnie przypisałam "Śnieg przykryje śnieg" właśnie temu gatunkowi. Jednak Levi Henriksen ma do przekazania o wiele głębszą treść. Po części melancholijną dotykającą odwiecznego pytania do czego zmierzamy i jakie ma znaczenie życie człowieka w świata, samotności, miłości, a po części jest synchronizowaną symfonią nadziei, szansy na odnalezienie celu i radości istnienia.

"Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono."

Poczucie żalu za stracony czas, umykające szanse. Tak swoje życie postrzega Daniel Kaspersen. Dwuletni wyrok, pozbawienie wolności ograniczył mu pole manewru, wyzbył z marzeń, umiejętności planowania i wytyczania celów. Nie wie co zrobić ze swoim życiem. Miota się pomiędzy jasnością dnia i ciemnością nocy, bez pomysłu jak spożytkować odzyskaną wolność. Na poczucie marności i jałowości swojego bytu nakłada się samobójcza śmierć brata, z którym był blisko związany. Żałoba, niewiara we własne siły, niska samoocena wpływa na jego podatność na ciosy: egzystencjalne i fizyczne, które przyciąga jak magnez. Postawa mieszkańców rodzinnego miasteczka, hermetyczność, małostkowość zmusza Dana do ukrywania się ze swoimi emocjami i do ciągłego rozmyślania nad grzechami młodości, za które musi odpowiadać wciąż od nowa. Dźwiga swój krzyż z żalem i obawą przed brakiem rozgrzeszenia i zrozumienia.

Kiedy do jego drzwi puka miłość, nie czuje się godny uczucia. Nie chce nikogo obarczać swoimi problemami. Ale jak powietrza pragnie zainteresowania, bliskości, czułości, pożądania. Budowanie miłosnego związku w miejscu wypełnionym duchem zmarłego brata, i które przypomina mu o moralnym upadku, jest trudne. Dan zawsze żył chwilą, kaprysem, pochopnymi decyzjami, za które zapłacił wysoką cenę. Teraz próbuje odzyskać to, co stracił. Jednak czy zdobędzie się na wyrzeczenia, poświęcenie w imię wyższych wartości?

"Można zrobić sobie odskocznię od życia, byleby człowiek nie zapomniał, gdzie jest jego dom."

Levi Henriksen bez pośpiechu buduje napięcie, które towarzyszy nam od pierwszych stron powieści. Niepewność zachowania głównego bohatera, jego nieprzewidywalność wprowadza zamieszanie. Tajemnicze, niezrozumiałe podejście mieszkańców miasteczka budzi niepokój, podejrzliwość, a miłosne dylematy zrozumienie.
Autor mocno napracował się by dać czytelnikowi ciekawą opowieść o burzliwej młodości, popełnianych błędach, zawistnych i zgorzkniałych ludziach, którzy nie potrafią zapomnieć o przeszłości, którzy pałają chęcią zemsty niszcząc wszystko wokół siebie. Jest to również historia o trudnym dorastaniu, stawaniu się mężczyzną odpowiedzialnym za swoje decyzje i poczynania, szukaniu swojego miejsca na ziemi.

Dla mnie tytułowy śnieg ma podwójną wymowę. Po pierwsze padając przykryje, zamaskuje to, co pozostało na wierzchu i burzyło idealny obraz otoczenia. Z góry wygląda czysto, schludnie, niewinnie, a w środku tylko na określony czas zamraża emocje, uczucia, doznania. Bo kiedy śnieg stopnieje, wszystko wróci do pierwotnego stanu. I w dalszym ciągu będzie zawadą. Po drugie padający śnieg może oznaczać toczące się życie, które bez naszej zgody, a nawet bez naszego udziału prze do przodu i niesie nadzieję, że czas zabliźni rany i wszystko dobrze się skończy.


Bardzo podoba mi się pomysł na zakładki. To jednocześnie praktyczny dodatek jak i obrazkowe podsumowanie przeczytanej treści :)





Levi Henriksen "Śnieg przykryje śnieg", tł. Milena Skoczko, Smak Słowa, Sopot 2015





Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Smak Słowa i Business & Culture :)) Dziękuję za okazane zaufanie :)



Czytaj dalej...

Utrata, Rachel Van Dyken

PREMIERA: 4 LUTY 2015

Kiersten nie jest zwykłą dziewczyną. Ścigają ją koszmarne echa wydarzeń sprzed dwóch lat. Od tamtej pory woli unikać zobowiązań, a smutek jest jedynym znanym jej – i dlatego bezpiecznym – uczuciem. Gdy poznaje Westona, wydaje się, że dzięki niemu wyjdzie z ciemności na słońce. Ale nie wie, że czas nie jest jej sprzymierzeńcem. Choć Wes sądzi, że potrafi ją ocalić, to dając jej wszystko, jednocześnie wszystko zniszczył. Próbował ją ostrzec, ale jak można przygotować się na coś takiego? Czasami musisz się śmiać, by nie wybuchnąć płaczem. A czasami, gdy myślisz, że to już koniec – to jest dopiero początek… 

Pierwszy tom bestsellerowej, przepełnionej emocjami serii YA. 
Czytaj dalej...

Satyrą w rzeczywistość czyli... Ja tutaj tylko na chwilę, Marian Załucki

Marian Załucki urodził się 5 maja 1920 roku w Kołomyi. Wczesną młodość spędził we Lwowie. Poeta, satyryk, autor książek “Przejażdżki wierszem”, “Uszczypnij muzo”, “Ojczyste kpiny”, “A nie mówiłem”, ”Niespokojna czaszka”, “Przepraszam żartowałem”, “Czy pani lubi Załuckiego?”

Po wojnie mieszkał w Krakowie, gdzie debiutował w Teatrze Satyryków prezentując swoje wiersze. W latach 1956-67 występował w kabarecie Wagabunda, a od 1962 roku w teatrach warszawskich Buffo, Syrena oraz w kabaretach “U Lopka”, “Dudek” i w popularnych programach Podwieczorek przy mikrofonie, Poznajmy się, Zgaduj zgadula.

Zmarł 13 kwietnia 1979 roku w Warszawie. Już po śmierci, w 1985 roku ukazał się zbiór wierszy Kpiny i kpinki.




"Ja tutaj tylko na chwilę" to wybór wierszy Załuckiego, które ze swadą, satyrą podsumowuje wydarzenia, które dzieją się wokół człowieka. Co dziwne są szalenie ponadczasowe i aktualne także dla nas. Mariana Załuckiego cechuje niebywała spostrzegawczość, poczucie i mądrość życiowa, która pozwala bez emocji a z uśmiechem na twarzy przyjąć absurdy człowieczego losu bez względu na czas i miejsce. Bo mimo rozwoju cywilizacji, samodoskonalenia, ulepszenia technologii i eksploracji kosmosu człowiek nie zmienił się. Może i przybrał bardziej dogodną postawę, ubrał się w kolorowe fatałaszki, uwierzył w ułudę wolności i samodecydowaniu o własnym losie. Ale oczekiwania, postawy ludzkie, bolączki, problemy, radości i smutki są takie same od zarania dziejów. Czy to współcześnie czy w czasach PRL- u drażnią nas kolejki u lekarza, walka o władzę, niedostrzeganie cierpienia i biedy jednostki oraz uwierająca starość.

Załucki był zawsze blisko człowieka, tego statystycznego, uwikłanego w rodzinę, pracę, obowiązki i z ich punktu widzenia malował rzeczywistość. To przysporzyło mu wielu wiernych fanów, popularność i miłość.


Mnie czekać kazano. 
Spojrzałem nieśmiało. 
Prócz mnie już sto innych 
Tu osób czekało... 
A każda z nich w ręku 
Dzierżyła numerek, 
Na każdym numerku 
Cyferek był szereg. 
Im wyższy numerek, 
Tym więcej cyferek, 
A mój był niestety 
Najwyższy numerek! 
Nie było gdzie usiąść, 
Stanąłem w przeciągu. 
I stałem cierpliwie 
Iks godzin okrągło, 
Tłumacząc przeróżnym 
Ciekawym osobom, 
Że ja tu - przepraszam - 
Z wątrobą!... 
Z wątrobą... 
Z śledzioną. 
Z nerkami. 
Z ischiasem. 
Z żołądkiem. 
l z sercem... 
(Bo pika mi czasem.) 
Z gardziołkiem. 
(Bo boli.) 
Z kolanem. 
(Bo strzyka.) 
Z migreną. 
(Dokucza.) 
Z przewodem. 
(Zatyka.) 
Mówiłem. Czas mijał... 
Mówiłem. Czas leciał... 
(Dziewiąta... Dwunasta... 
Już druga! Już trzecia!) 
Wtem przerwał mi moje 
Bolesne wywody 
Siedzący pod oknem 
Pan jakiś niemłody, 
Z siwizną na skroniach 
Widoczną z daleka. 
Dłoń podniósł do góry 
I krzyknął: 
- Wystarczy! 
Nim swojej kolejki 
Pan się tu doczeka, 
Do chorób tych dojdzie 
I uwiąd też s t a r c z y! 
Zdziwiony rzuciłem 
Więc wzrok na mężczyznę... 
Ów palcem na skroniach 
Swych wskazał siwiznę 
I dodał żałośnie: 
- Bo rzec panu muszę, 
Że ja tu wciąż czekam 
Z dziecięcym kokluszem!

Jeżeli denerwują Was kolejne spory polityków, przeczytajcie Załuckiego. Świata to nie zmieni ale przynajmniej pojawi się uśmiech na Waszych twarzach.






"Ja tutaj tylko na chwilę" Marian Załucki, Poradnia K, Warszawa 2014





Wiersze i fraszki  miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Pani Ingebordze reprezentującej wydawnictwo Poradnia K :))) Dziękuję za okazane zaufanie :)


Czytaj dalej...

Administrator strony Aleksandrowe myśli korzysta z systemu komentarzy Disqus. Adresy IP i adresy e-mailowe są przechowywane przez administratora Disqus'a. Zakładając stronę na platformie Disqus wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.
Aleksandrowe myśli © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka